czwartek, 30 grudnia 2010

Miś FM prawie ukończony

Prawie... bo zabrakło mi dwóch mulin koloru brązowego do wyhaftowania ptasich piórek. Dzisiaj dokupię w drodze do pracy. Od dwóch dni nie ruszałam się z domu, więc nie miałam okazji.
 Czekam od pewnego czasu na przesyłkę z Sewandso z Anglii. Zamówiłam sobie plastikową kwadratową ramkę do haftu i nie mogę się jej doczekać. Przy okazji także zestaw DMC, o którym marzę od kiedy go zobaczyłam.
 Wczoraj, z braku mulin wyprałam i wyprasowałam misia, ale wciąż nie mogę pozbyć się zagnieceń spowodowanych tamborkiem. Mam nadzieję, że plastikowa ramka uwolni mnie od tego problemu.
Na razie zdjęcie "prawie" ukończonego misia.




piątek, 24 grudnia 2010

Wigilijna noc

Wesołych Świąt!


sobota, 11 grudnia 2010

Rudolf czerwononosy

Ta kartka była moją pierwszą kartką świąteczną w tym roku, którą rozpoczęłam haftować jeszcze pod koniec września ;). Ostatecznego kształtu nabrała chyba w listopadzie. W poniedziałek wyślę ją ze świątecznymi życzeniami do znajomych do Holandii. Oto Rudolf :

piątek, 10 grudnia 2010

Glendalough

Zima zaskoczyła nas w tym roku. Już pod koniec listopada pojawił się śnieg, a żeby zaskoczenie było większe, wcale nie stopniał. Wycieczka w nasze ulubione miejsce w obszarze gór Wicklow okazała się trafionym pomysłem. Poniżej widok ze starego cmentarza na dolinę i otaczające ją góry .


Pokonanie najkrótszego szlaku wiodącego do Upper Lake zajęło nam dużo więcej czasu niż zazwyczaj. Brodziliśmy w śniegu, rozkoszując się widokami. Mimo soboty mijaliśmy bardzo niewielu ludzi. Jezioro jak zwykle piękne, tym razem trochę zmieniona sceneria w porównaniu z tą jaką zazwyczaj można podziwiać tu zimą.




 
Dla porównania zdjęcie z lutego 2008r. :



Przeszukałam archiwum zdjęciowe i okazało się, że niemal dokładnie rok temu też tam byliśmy. Było to 5 grudnia. Zdjęcie podobnie wykadrowane, a na nim zielona trawka na brzegu jeziora :


Glendalough, słowo to w języku irlandzkim oznacza dolinę dwóch jezior, to zdecydowanie moje ukochane miejsce w Irlandii. Nie potrafię już zliczyć ile razy tam byłam. Pierwszy raz jednak widziałam dolinę pokrytą śniegiem.
 W drogę powrotną udaliśmy się na skróty. Jest to trasa, którą zazwyczaj można dojechać na parking tuż przy jeziorze. Zazwyczaj, ale nie w ostatnią sobotę. Samochodem nie wyposażonym w łańcuchy na kołach nie dalibyśmy rady. Tutaj nasze kolejne zaskoczenie. Koziołki przechodzące spacerkiem przez drogę.



Taka to była cudna wycieczkowa sobota.

czwartek, 2 grudnia 2010

Mikołaj

W gazecie znalazłam takiego wesołego Mikołaja z długimi nogami.


Zaraz zaczęłam go haftować. Trwało to cały ubiegły tydzień, ponieważ miałam mało czasu. Efekt zamierzony uzyskałam, ale przymocowanie nóg i rąk aby nie odpadały zniechęciło mnie do zrobienia renifera i bałwanka z tej samej serii. Oto Mikołaj:


Miś FM nie został zapomniany. Jest już królik, przyjaciel.