czwartek, 4 sierpnia 2011

Delft

Nie wiem, czy powodem mojego przestoju jest rzeczywiście brak czasu, czy też brak ochoty na haft. Ostatnie dni mijają w tempie ekspresowym. Jak aktualnie nie remontujemy (własnymi rękoma oczywiście) to podróżujemy. W weekend mieliśmy istny maraton po lubelszczyźnie. Efektem jest zmęczenie ... a zmęczone ręce nie mają ochoty łapać się za haft.
Dzisiaj zamiast efektów hafciarskich zamieszczę źródło mojego zamiłowania do wzorów z Delft.
Rok temu odwiedziłam to holenderskie miasteczko. Wyczytałam o nim w przewodniku i wiedziałam, że muszę tam pojechać. Odwiedziłam jedną wytwórnię, która produkuje oryginalne "delftowskie" (?) wyroby.



Wewnątrz można posłuchać historii wytwórni, zobaczyć produkcję, a nawet proces nanoszenia wzorów
(czywiście ręcznie) . Można też odbyć kurs zdobienia. Na koniec sklep pełen wyrobów.



Ceny niekiedy powalające. Niestety, za jakość trzeba zapłacić. W innych miejscach pełno jest podróbek, niejednokrotnie tańszych. Ja i tak wolę zapłacić i posiadać coś oryginalnego, wytworzonego ręcznie według starej receptury.



Na koniec kilka widoczków z tego uroczego miasteczka, typowo dla Holandii, poprzecinanego kanałami.






1 komentarz:

  1. Z przyjemnością przywołałam w pamięci mój pobyt w tym uroczym miasteczku :)

    OdpowiedzUsuń