piątek, 25 lutego 2011

"Spring is in the air"

Właśnie te słowa nasunęły mi się na myśl w tym tygodniu, kiedy ciepłe słońce świeciło mi w twarz, a powietrze wprost pachniało wiosną. Zakupiłam nowy numer Cross Stitchera, a tu właśnie "Spring is in the air...". Pełno nowych, wiosennych i wielkanocnych pomysłów.
Tymczasem dopiero luty się kończy. Pogoda u mnie szalona, a w Polsce na minusie.

W domu moje kwiaty też wiosennie kwitną. Szafirki już przekwitły, teraz nastał czas na hiacynty. Miały być fioletowe, moje ulubione. Takie właśnie wybrałam w sklepie. Są różowe, no cóż, jakaś pomyłka. Pięknie pachną i cieszą mnie każdego dnia.



Jak tu się skupić na hafcie, kiedy pogoda nakłania do wyjścia z domu podczas rzadkich chwil wolnego czasu. Postanowiłam jednak systematycznie kończyć mój Powellowy dzban. Choćby jeden kwiatek dziennie, zawsze do przodu.
Dzięki dziewczyny za komentarze. Monalisa, nie pamiętam, czy pozostawiłam po sobie jakiś ślad w postaci wpisu u Ciebie na blogu. Mimo wszystko mam ten blog zapisany w ulubionych w przeglądarce i regularnie tam zaglądam. Madziula i piegucha, dzięki za wpisy odnośnie backstitchy. Trochę mnie uspokoiłyście. Niby wiem, że tym właśnie wyróżniają się prace tego autora, ale dobrze jest poznać zdanie innych. Jeśli natomiast chodzi o wielkość dzbana, to na 14. powinno to być 29,5 x 22 cm. Ja haftuję na 16, więc toszkę będzie mniejsze, nie przeliczałam tego. Wszystkie backstitche, a właściwie nazwane we wzorze long stitchami, są haftowane podwójną nitką. Nie zmieniałam tego mimo mniejszych oczek mojej kanwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz